Do czterech razy razy sztuka, czyli jak PiS wybiera Rzecznika Praw Dziecka
Za pierwszym razem nie poparła jej część klubu PiS w Sejmie pod wpływem zarzutu, że kiedyś wypowiedziała się za eutanazją chorych dzieci.
Za drugim podejściem weto tej kandydaturze postawił Senat. Przeciwko jej powołaniu było 67 senatorów, pięciu wstrzymało się od głosu, a za opowiedział się tylko jeden deputowany.
Okazało się, że w ostatniej chwili, tuż przed głosowaniem rekomendacja dla Dudzińskiej została wycofana przez kierownictwo PiS. Krótko mówiąc, decyzja zapadła na Nowogrodzkiej. Ale dlaczego – tego szeregowi senatorowie się nie dowiedzieli. – Podczas przesłuchania pani Dudzińskiej przed komisją nikomu nie zmarszczyło się czoło – zapewnia senator Jan Rulewski.
Agnieszka Dudzińska pewnie wielu osobom się nie podoba ze względu na mocno prawicowe poglądy. Senator Jan Rulewski z PO, który wstrzymał się od głosu, mówił w rozmowie z „Wprost”, że na jego trudne pytania kandydatka na rzecznika praw dziecka odpowiadała dosyć powierzchownie. Ale PiS zgłosiło ją dwukrotnie i dwukrotnie odrzuciło jej kandydaturę. Trudno nie zgodzić się z opinią senatora Rulewskiego, że nie można poddać podwójnej ścieżce zdrowia osoby, którą się rekomenduje na funkcję konstytucyjną. Bo Agnieszka Dudzińska dwukrotnie została upokorzona przez Zjednoczoną Prawicę.
To było już trzecie podejście do wyboru nowego rzecznika praw dziecka. Za pierwszym razem ówczesna kandydatka PiS, Sabina Zalewska została oskarżona o plagiat prac naukowych i wycofała swoją kandydaturę, a PiS innego kandydata nie chciało poprzeć. A potem były dwa podejścia do wyboru Dudzińskiej.
Z tej historii można wyciągnąć dwa wnioski. Pierwszy – jeżeli Zjednoczona Prawica nie jest w stanie w trzech podejściach wybrać rzecznika praw dziecka, to znaczy, że ma ogromny problem z kadrami. Być może zasób kadrowy obozu rządzącego jest na wyczerpaniu. Drugi – każdy, kto dostanie od PiS ofertę objęcia urzędu powinien się dobrze zastanowić czy przypadkiem nie narazi się na upokorzenia, a z posady będą nici.